Metoda kija czy marchewki?...złoty środek wychowania dzieci

Każdy rodzic marzy, aby wychować dziecko na porządnego, uczciwego człowieka, który w życiu osiągnął jakiś poziom, który żyje dostatnie. Marzy mu się, że dziecko zostaje osobą sławną, autorytetem w różnych dziedzinach i sferach życia. Przede wszystkim jednak pragnie, aby pociacha dobrze się prowadziła, aby nie musiał się wstydzić go na stare lata. Zdaje sobie sprawę, że to jakim dziecko będzie człowiekiem w dużej mierze zależy od niego. Jak więc sprawić, żeby pociecha w dorosłym życiu dobrze się sprawowała? Jak wychowywać? Karać, czy nagradzać? A może istnieje złoty środek wychowania…

Wychowanie dziecka to najtrudniejsze zadanie na świecie. Wszyscy rodzice zgodnie stwierdzają, że aby pociecha wyrosła na porządnego człowieka poświęcają lata swojego życia i czasami, i tak nie udaje się im tego osiągnąć. Nie wystarczy piękny dom, osobny pokoik, najróżniejsze zabawki, aby z małego człowieka stał się duży-dobry człowiek. Aby w życiu powodziło mu się i żeby był szczęśliwy. Bo szczęście jest bardzo trudno osiągnąć, a każdy rodzic chce właśnie tego dla swojego wychowanka. Aby zobaczyć uśmiech na twarzy swojej latorośli, czy żeby był po prostu zadowolony, matka gotowa jest nieba przychylić, a ojciec sięgnąć po gwiazdkę z nieba. I broń Boże żadnej kary, bo może to sprawić wielki płacz! Jednak czy aby na pewno rodzice wybierają zawsze dobrą metodę wychowania? Bezstresowo, bez nagan, same tylko nagrody, głaskania i pieszczoty. Dziecko czuje się bardzo pewnie w takiej atmosferze, jako najważniejsza osoba – bo taka też powinna być w oczach wychowawców, ale we wszystkim są granice. Mały człowiek to wbrew pozorom mądry człowiek, który szybko uczy się wykorzystywać słabości rodziców, a już na pewno przyzwyczaja się do nagród. Czy więc nie należy obdarowywać dziecka prezentami, kupować mu zabawek i słodyczy? Trzeba więc karać? Bić i krzyczeć, gdy jest niegrzeczne? Otóż na wszystko jest sposób i metoda. Zawsze można zastosować się do zasady złotego środka. Trochę słodyczy i trochę goryczy.

Pedagodzy i eksperci od spraw wychowywania młodych ludzi twierdzą, że za dobre zachowanie należy się dziecku nagroda. Jednak, gdy rodzice sprawiają swoim dzieciom coraz to nowe zabawki i kupują co chwilę słodycze za dobre sprawowanie, podnoszą alarm i krzyczą, że tak nie może być. Rodzice rozkładają ręce, no bo jak w takim wypadku mają się zachować. Wychodzi jednak na to, że można umiejętnie sprawiać dziecku przyjemność, a co za tym idzie wynagradzać go za jego odpowiednią postawę. Trzeba tylko postępować rozsądnie i do rozsądku rodziców apelują właśnie pedagodzy.

Dziecko musi mieć świadomość tego, że jest kochane, i że to ono jest najważniejszą osobą w życiu matki i ojca. Dorosłym wydaje się, że tylko za sprawą prezentów wyrażą swoje uczucia najlepiej. Tego, że to błędne myślenie, nie należy zaznaczać. Czasami bowiem pieszczota, krótka rozmowa, chwila uwagi znaczy więcej niż niejedna droga zabawka. Przede wszystkim należy mieć czas dla swoich pociech i ten czas umiejętnie wykorzystywać. Dziecko wtedy nie będzie czuło się samotne i odrzucone, bo gdy takie uczucia wejdą w grę, mogą zacząć się problemy wychowawcze. Maluch najlepiej pokazuje swoje niezadowolenie poprzez bunt, płacz, czy nawet krzyk. Zaczyna zachowywać się źle, na przekór rodzicom, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę. Problemy zaczynają się jeszcze pogłębiać, gdy nic się w takiej sytuacji nie robi. Rodzice bezradni nie potrafią wpłynąć na poprawę sprawowania swojej latorośli. To oni z kolei uciekają się wtedy do krzyku, robią awantury, a nawet potrafią wymierzyć klapsa. Bicie dziecka jest najgorszą metodą wychowawczą – to przejaw słabości dorosłego, a malucha może nauczyć tylko agresji. Wszystko może się obrócić przeciwko wychowawcom. Kara powinna być i to jest pewne. Jednak ciągła i surowa także nie jest dobrym rozwiązaniem. Powinna być umiejętna, sprawiedliwa i przede wszystkim odpowiednia do przewinienia i wieku pociechy. Co więc należy zrobić, żeby metoda kija nie była do końca bolesna?

Należy wytłumaczyć dziecku, co mu wolno, a czego nie. Jeśli maluch nie będzie wiedział, co odbierane jest za złe zachowanie, nie będzie mógł unikać tego. Powinien zostać nauczony przestrzegania zasad, ale trzeba pamiętać, że reżim wojskowy nie jest mile widziany. Ciągła dyscyplina i rygor może uczynić z dziecka nieszczęśliwą osobę. Ważne jest, aby pociecha miała swoje obowiązki, ale i prawa. Ciągłe ganienie i strofowanie może się odbić na jego psychice. Dziecko może stać się nerwowe, może mieć niską samoocenę i brak pewności siebie. Nerwica jest największym zagrożeniem, gdy żyje się w ciągłym strachu. Nie można jednak pobłażać i udawać, że brzydkie sprawowanie nie razi. Latorośl powinna zostać zganiona i upomniana zawsze wtedy, gdy przekroczy swoje prawa. Nagana powinna być jednak umiejętna i konstruktywna. Można zastosować karę, ale nie cielesną, raczej powinna oparta być na zakazie czegoś, albo odebraniu jakiejś przyjemności. Rodzic powinien jak najszybciej zapomnieć o całej sprawie zaraz po tym, gdy dziecko przeprosi. Nie można ciągle wypominać popełnionego błędu. Najlepszym rozwiązaniem jest system kara-zapomnienie. Jednak tylko w przypadku, gdy maluch wyrazi skruchę (wcześniej powinno być nauczone przepraszać), a rodzic obowiązkowo ją przyjmie. Wyrozumiałość powinna cechować każdego dobrego wychowawcę. Trzeba starać się zrozumieć postępowanie dziecka, dochodzić tego, co je spowodowało, a czasami nawet postawić się na jego miejscu – zwłaszcza jeśli chodzi o starsze dziecko, w okresie dojrzewania.

Na wszystko nie można pozwalać – to święta zasada wychowania dziecka. Bezgraniczne zaufanie może czasami wprowadzić w maliny. Maluch nie może myśleć, że jest pępkiem świata, że zawsze będzie na niego czekała nowa zabawka, prezent, że będzie ciągle chwalone i podziwiane. Zamiast kupować drogie rzeczy i słodycze w celu wynagrodzenia za dobre sprawowanie, albo za wykonanie zadania, może lepszym sposobem byłaby wspólna zabawa z dzieckiem, chwila szczerej rozmowy, kiedy to dziecko może poczuć, że rodzic jest wyłącznie dla niego, albo nawet ustalenie, że nagroda będzie raz w miesiącu, a nie za każdym razem. Nie trzeba rezygnować z metody marchewki. Należy jednak pamiętać, żeby nie zagłaskać dziecka i nie zasypać go prezentami. We wszystkim trzeba mieć umiar i rozsądek.

Metoda kija i marchewki stosowana jest przez większość rodziców, czy wychowawców. Skutki są różne. U niektórych w wychowaniu przeważa kij – groźba, nagana, kara, u innych marchewka – korzyści, nagrody, pochwały. Jeszcze u innych obie metody są wypośrodkowane i wygląda na to, że to oni wychodzą zwycięsko z tego najtrudniejszego sprawdzianu, jakim jest wychowanie dziecka. Okazuje się, że ta grupka osób – choć nieliczna – znalazła złoty środek wychowania. Nauczyli swoich pociech szacunku do siebie, ale nie strachu. Nie stosowali spartańskich metod, bo to mogło przynieść odmienne skutki od zamierzonych, a jednak ich maluchy wyrosłych na szczęśliwych i porządnych ludzi.
Obowiązki dostosowali do wieku dziecka, tak samo jak i prawa. Nie stosowali bezstresowego wychowania, bo to nie uczy dziecka odpowiedzialności, a tylko sprawia, że staje się zarozumiałe. Za przykład służyli pociechom sami sobą, a przy tym byli cierpliwi. Nic nie wyprowadzało ich z równowagi tak bardzo, aby podnieść rękę na małego człowieka, które było niegrzeczne. Dziecko uczy się życia i trzeba umożliwić mu jak najlepsze warunki do tego procesu. Bo tak jak powiedział Dawid Bly: „Twoje dzieci staną się tym, kim ty jesteś, a więc bądź tym, kim chcesz, by one były”…
Kreator stron - łatwe tworzenie stron WWW